Rodzina nie pozwie szpitala za śmierć Wodeckiego

2017-05-27 4:00

Nic nie przywróci życia Zbigniewowi Wodeckiemu (?67 l.). Ale jego fani i znajomi zastanawiają się, dlaczego operacja zakończyła się rozległym udarem i czy do śmierci artysty w ogóle musiało dojść. W Stanach Zjednoczonych zakończyłoby się to procesem. Rodzina artysty nie zamierza jednak pozywać ani kliniki, ani lekarzy, którzy zajmowali się muzykiem.

Zbigniew Wodecki 5 maja przeszedł operację wszczepienia bajpasów w jednej z prywatnych klinik w Warszawie. Zabieg się powiódł.

"Jeszcze w niedzielę (7 maja) czuł się dobrze i rozmawiał z bliskimi. Niespodziewanie 8 maja nad ranem doznał rozległego udaru mózgu. Mimo niezwykłej woli życia i starań lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń" - poinformowano w oficjalnym oświadczeniu na stronie internetowej Wodeckiego.

Po udarze Wodecki został przewieziony z prywatnej kliniki do państwowego szpitala. Tam zajął się nim sztab fachowców. Niestety, artysty nie udało się uratować. Zmarł w poniedziałek 22 maja.

Znajomi i fani nie mogą się z tym pogodzić. Wielu dopatruje się błędu lekarskiego. Rodzina Wodeckiego jest jednak innego zdania. Wie, że lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, i nie ulega namowom na interwencję prawną.

- Rodzina nie zauważyła żadnych uchybień lekarzy i nie ma żadnych pretensji do lekarzy. O żadnej sprawie sądowej nie ma mowy - mówi w rozmowie z "Super Expressem" menedżer Wodeckiego, Mariusz Nowicki.

Teraz bliscy pana Zbigniewa chcą przede wszystkim spokoju i skupiają się na pogrzebie. Uroczystości rozpoczną się o godz. 12 w Bazylice Mariackiej w Krakowie w najbliższy wtorek. Pożegnanie na cmentarzu Rakowickim odbędzie się o godzinie 14.00.

ZOBACZ: Zbigniew Wodecki pogrzeb: Znamy szczegóły ceremonii

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają