Pan Tadek od kilku lat opiekuje się stadem kóz. Baśka to jego ulubienica, którą odchował na własnej piersi.
Gdy była mała, straciła matkę i od tej pory jest karmiona butelką. - No i przyzwyczaiła się do człowieka jak pies! Nie odstępuje mnie nawet na krok, gdy chodzę po obejściu. Na powitanie przytula się - opowiada pan Tadek.
Niestety - Baśka ma wręcz diabelski apetyt, o czym pan Tadek przekonał się na własnej skórze i, co gorsza, na własnej kieszeni! Gdy kilka dni temu oporządzał stajenkę, Baśka niecnie wyciągnęła mu z kieszeni portfel i zanim mężczyzna się zorientował, powolutku wyżarła całą pensję, którą mężczyzna dostał od swojego szefa zaledwie kilka godzin wcześniej! - Całe 1600 zł w gotówce! Zostawiła franca połowę dziesięciozłotówki! A teraz chodzi i się głupia przymila! - łapie się za głowę mężczyzna.
Koza już została ukarana przez swojego właściciela - przez najbliższy tydzień nie dostanie na kolację ulubionych jabłek. Pan Tadziu ma na szczęście wyrozumiałego szefa, który poratował swojego pracownika zaliczką.