Zdaniem sędziów, którzy wydali wyrok w toczącej się od 2007 r. sprawie, skargi ludzi mieszkających w tym samym budynku co klarnecistka są uzasadnionie i dlatego przyznał im rację.
Co ciekawe, Ewa Nowacka, oskarżana o zbyt głośne granie stypendystka ministra kultury oraz prezydenta miasta Gdyni, nie mieszka już na co dzień w sąsiedztwie skarżących ją osób.
Jak pisze dziennik "Polska The Times", rektor Akademii Muzycznej, ze względu na konflikt sąsiedzki przyznał studentce miejsce w domu akademickim w Gdańsku. Sąsiedzi jednak twierdzą, że nęka ich także granie podczas weekendów, gdy Ewa odwiedza rodziców. Sąd zadecydował, by studentka - jeśli już musi - w dni wolne od zajęć również ćwiczyła poza domem.
- Mamy nadzieję, że wreszcie zakończy się wieloletni horror - mówi jedna z sąsiadek, która skierowała sprawę do sądu. - Cieszę się, że sędzia zrozumiał, na czym polega nasz problem. Wielogodzinne granie może w końcu doprowadzić do rozstroju nerwowego.
Rodzice klarnecistki nie zamierzają pogodzić się z wyrokiem. Twierdzą, że pokój, w którym ćwiczy córka, został odpowiednio wyciszony, a gdyński sąd nawet nie sprawdził natężenia dźwięku płynącego z ich mieszkania i nie poprosił o opinię biegłych w tej sprawie - czytamy w "Polsce".
Do uprawomocnienia wyroku klarnecistka ma prawo ćwiczyć w weekendy w domu swoich rodziców. Jeśli jednak Sąd Okręgowy nie postanowi inaczej, za granie na klarnecie może grozić jej łączna grzywna w wysokości aż do 100 tys. złotych.