Andrzej Rozenek

i

Autor: Marek Zieliński

Andrzej Rozenek: W programie stawiamy na domy zeroenergetyczne

2015-07-01 4:00

Sławomir Jastrzębowski w rozmowie z Andrzejem Rozenkiem.

"Super Express": - Biało-Czerwoni to pańska nowa formacja. Po co panu nowa partia?

Andrzej Rozenek: - Partie są po to, żeby wygrywać wybory.

- To taka sama partia jak Twój Ruch?

- Ma dość podobny program, ale wyróżnia się kilkoma rzeczami.

- Czym?

- Chcemy otworzyć politykę dla ludzi, przed którymi drzwi do niej były do tej pory zamknięte. Jest wielu takich, którzy mają genialne pomysły na Polskę, ale nie mogli się przebić, bo od 25 lat w polityce są te same twarze. Zakładając Biało-Czerwonych od razu ustaliliśmy, że przewodniczącą będzie zupełnie nieznana osoba.

- Kto?

- Aleksandra Popławska.

- Nie znam.

- To osoba, która nie przebiła się jeszcze w mediach centralnych, ale lokalnie w Warszawie jest bardzo znana. Zobaczy pan, że niedługo będzie prawdziwą gwiazdą polskiej polityki.

- Czym chcecie przekonać do siebie wyborców? Co znajdę u was takiego, czego nie mają inne formacje?

- Takich wyróżników będzie wiele. Kiedy będziemy fragment po fragmencie przedstawiać nasz program, to w każdej dziedzinie pokażemy coś, co pana redaktora i czytelników zaintryguje. Sięgamy po wzorce, które do tej pory były bagatelizowane. Sięgamy p o wzorce skandynawskie.

- To gospodarka. Podwyższamy wszystkim podatki, zabieramy bogatym.

- Najpierw cele. Chcemy zejść z bezrobociem poniżej 5 proc. To bardzo ważny wskaźnik. Aby Polska była szczęśliwym krajem i Polkom i Polakom dobrze się żyło, bezrobocie musi być poniżej tej granicy. Drugi wskaźnik to wzrost PKB powyżej 5 proc. Te dwie "5" to nasze cele w gospodarce.

- Jak chcecie to osiągnąć?

- Jest kilka instrumentów, które mamy opracowane, a które pomogą nam do tego dojść. Jednym z tych instrumentów jest sięgnięcie po różne programy rozwojowe. Na przykład budowa 100 tys. domów zeroenergetycznych. To program opracowany przez Bank Ochrony Środowiska obliczony co do złotówki. Polega to na tym, że jeśli rodzina ma łączny dochód w wysokości 3600 zł miesięcznie, ma w tej chwili zdolność kredytową na 140 tys. zł. Za te pieniądze mogą kupić jakąś klitkę. Za mało, żeby kupić dom. Kiedy budujemy dom zeroenergetyczny, w którym nie płacimy za ogrzewanie i prąd, to zdolność kredytowa takiej rodziny zwiększa się do 270 tys. zł. Spokojnie ją stać, żeby budować 90-120-metrowy dom. Co to dla gospodarki znaczy wybudowanie 100 tys. domów - nie muszę panu tłumaczyć.

- Czyli uniezależniamy się od rosyjskich dostaw surowców?

- Chce pan od razu na górne C wskoczyć. Chcę najpierw powiedzieć, co to oznacza dla ludzi. Tego typu projekty - a mamy ich kilka - powodują, że ludziom żyje się lepiej. To jest naszym celem. Zauważył pan też bardzo słusznie, że kryje się za tym coś większego.

- Nie kryją się za tym szklane domu Żeromskiego?

- Ależ to była piękna idea.

- Tak, to prawda...

- Od idei się zaczyna. Jeśli nie ma idei, nie ma po co żyć.

- I te zeroenergetyczne domy w jakimś sensie uleczą Polskę?

- W pewnym sensie tak. Napędzą gospodarkę, dadzą ludziom możliwości kredytowe, ci ludzie będą mogli mieszkać w lepszych warunkach, podniesie się im stopa życiowa. To wszystko się ze sobą wiąże.

- I dzięki temu wzrośnie PKB?

- Oczywiście. Jeśli takich programów uruchomimy kilka, a mamy je w zanadrzu, to proszę sobie wyobrazić, że to wszystko zaczyna ze sobą współgrać. Czego nam brakuje w Polsce? Cholernie brakuje nam tego, żeby politycy przestali mówić, że czegoś się nie da. Wszystko się da. Trzeba tylko zacisnąć zęby i zacząć działać. Wiemy, jak to zrobić.

- Domy fajne, ale co jeszcze?

- Przejdźmy na grunt społeczny. Mamy ogromny problem z emeryturami. System emerytalny, do którego cały czas dopłacamy, jest bankrutem. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nic nie robi. Czekamy, aż to wszystko padnie. Uważam, że nie ma czasu na czekanie. Trzeba to natychmiast zmienić. Jedynym racjonalnym wyjściem jest wprowadzenie emerytury obywatelskiej. Każdy dostaje równą emeryturę. Niestety niewielką, ale zawsze pewną.

- Jak pan to ogłosi, to straci pan dużą część elektoratu. Ci, którzy dostają duże emerytury albo dużo zarabiają i takie emerytury będą mieli, powiedzą: co ten Rozenek chce mi zrobić.

- Nikt nie chce zabierać nikomu praw nabytych. To, co do tej pory ludzie wypracowali i co zostało odłożone, to jest ich.

- Nic nie zostało odłożone. W ZUS nie ma pieniędzy.

- Zostało odłożone, ale ktoś to roztrwonił. Ludziom nie wolno tego odbierać. Odebranie oszczędność z OFE powinno być ostatnim przypadkiem zabierania ludziom pieniędzy przez państwo.

- Postawiłby pan Tuska przed Trybunałem Stanu?

- Bardzo trudne pytanie. Trybunał Stanu w zasadzie nic nie może. To ma tylko wymiar symbolicznie. Ale tak, symbolicznie ktoś powinien odpowiedzieć za odebranie nam pieniędzy z OFE. To naruszanie wiarygodności państwa. Jeśli państwo ją straci, nie będziemy mieli wzorców skandynawskich, ale afrykańskie.

- Wie pan, że gdyby Tusk tego nie zrobił, to Tusk straciłby wiarygodność, bo rozleciałby mu się budżet.

- Nie można rządzenia państwem opierać na tym, że jak brakuje pieniędzy, to zabierzemy Polakom. To oznacza, że ktoś nie ma pomysłów na rządzenie i lepiej, żeby nie miał władzy, bo może narobić tylko szkód.

- Określa pan siebie jako antysystemowca?

- Nie, ostatnio to słowo ma złe konotacje.

- Bo się kojarzy z Kukizem i Stonogą?

- Chociażby dlaczego.

- Nie lubi pan Kukiza?

- Bardzo go lubię. Przyjaźnimy się od 25 lat. To fantastyczny muzyk. Bardzo uczciwy człowiek. Ci, którzy Pawłowi zarzucają, że ma niemądre pomysły, nie mogą mu zarzucić braku uczciwości. Z całą pewnością ma dobre intencje. Ma jednak tak nieprzemyślane postulaty i otoczył się tak dziwnymi ludźmi, że z tego nie może wyjść nic dobrego.

- Nie chciałby pana wciągnąć do swojego ruchu?

- Nie rozmawialiśmy na ten temat. Wie, jakie mam poglądy. Wie, że mam poglądy jak najdalsze od skrajnej prawicy. Zawsze się o to spieraliśmy.

- On jest skrajną prawicą?

- Jego ruch to skrajnie prawicowe postaci. Takie jak pan Bosak i jestem jak najdalszy od takich ludzi.

- Jaką premier byłaby Beata Szydło?

- Jestem jak najdalszy od PiS. W zasadzie wszystko nas różni. Ale nawet w PiS trzeba dostrzegać różne odcienie. Jeśli z jednej strony mamy Macierewicza, Pawłowicz, Kaczyńskiego czy Ziobro, a z drugiej Beatę Szydło, to wybieram właśnie ją. To jest twarz bardziej ludzka. Uczciwie trzeba przyznać, że Kaczyński dobrze to rozgrywa. Bardzo dobrze, że zszedł z pola i dał szansę osobom, które nie budzą tak negatywnych emocji.

Zobacz jeszcze: Kaczyński MIAŻDŻY Kopacz. Znowu jej to zrobił! Nowy spot PiS

Nasi Partnerzy polecają