Borys Budka

i

Autor: Stanisław Kowalczuk Borys Budka

Borys Budka: Zasmuciło mnie to jako człowieka

2015-07-28 4:00

Minister sprawiedliwości, Borys Budka w rozmowie z Mirosławem Skowronem.

"Super Express": - Co minister sprawiedliwości pomyślał o sprawiedliwości w Polsce, gdy usłyszał o odebraniu trójki dzieci rodzinie Bałutów? Przypomnijmy, że odebrano je z powodu muszek owocówek, królika w mieszkaniu oraz zdaniem sądu "małego metrażu" - czyli 37 mkw.?

Borys Budka: - Zdaję sobie sprawę z tego, że takie orzeczenia bulwersują opinię publiczną. I jako człowiek naprawdę odczułem to jako coś, co mnie zasmuciło... Trudno mi nawet to nazwać, gdyż jako minister sprawiedliwości naprawdę nie mogę komentować wyroków sądowych, nawet tych najgłośniejszych. Minister sprawuje nadzór nad sądami, ale tylko w zakresie organizacyjnym. W tej sprawie jest oczywiście możliwość zaskarżenia wyroku i w takiej sytuacji zachęcam strony do skorzystania z takiej drogi.

- Czyli tak jak każdy przeciętny człowiek minister sprawiedliwości jest bezsilny nawet wobec skandalu?

- W takich sprawach, które budzą powszechne wątpliwości, mogę o tyle więcej, że zwracam się z pytaniem do prezesa danego sądu, czy dana sprawa jest objęta tzw. wewnętrznym nadzorem. Mówiąc po ludzku, pytam, czy zdaniem prezesa sądu w tej sprawie tok procesu został zapewniony.

- Zwrócił się pan?

- Tak, zwróciłem się. Także z pytaniem, czy prezes sądu podejmował odpowiednie działania.

- Podejmował?

- Podejmował. Sprawa jest objęta nadzorem wewnętrznym i - co podkreślę - nie jest prawnie zakończona. O tym wszystkim może jednak informować rzecznik sądu okręgowego, a nie minister.

Zobacz: Mastalerek o powrocie Kurskiego do PiS: Jarosław Kaczyński ma miłosierne serce

- Czyli jednak coś zwróciło pańską uwagę w tej sprawie, choć nie może pan komentować...

- Resort sprawiedliwości na bieżąco monitoruje sprawy, które bulwersują bądź budzą zainteresowanie opinii publicznej. Nie po to, by wpływać na wyroki, ale choćby po to, żeby dysponować wiedzą i móc odpowiadać na pytania obywateli. Oprócz tego nie mam żadnych narzędzi pozwalających mi na ingerencję w niezawisłe sądownictwo. Zdecydowaliśmy się w Polsce na trójpodział władz. I nawet pomimo wyroków ocenianych przez ludzi jako bulwersujące, naprawdę jest to znacznie lepsza sytuacja od takiej, w której politycy mogliby wpływać na wyroki. Tak to wygląda we wszystkich krajach demokratycznych.

- Nie ma pan wrażenia, już jako poseł i prawodawca, że może coś jest nie tak z polskim prawem, skoro są możliwe takie przypadki?

- Nie mogę komentować konkretnych spraw, gdyż dopuszczałbym się oceny dowodów. Wiem, że opinia publiczna domaga się jakiejś reakcji ministra, jeżeli uznaje coś za jawnie niesprawiedliwe. Otrzymuję wiele telefonów i e-maili z prośbą o reakcję. Ministrowi sprawiedliwości nie wolno jednak tego robić. Na szczęście bardzo często sądy drugiej instancji weryfikują takie wyroki.

- Chodzi mi o przepisy, gdyż nie jest to pierwsza taka sprawa. Odbierano już dzieci normalnym rodzicom, których sąd uznał za zbyt biednych, by być rodzicami. Odbierano kobiecie, którą uznano za zbyt otyłą, by była matką. Teraz za muszki owocówki.

- Przesłanki w prawie są dość ogólne. I pojawiały się propozycje, by ograniczyć to, zapisując na sztywno, że sytuacja materialna rodziny nie może być podstawą do odebrania czy zawieszenia praw rodzicielskich. Tyle że zapis na sztywno mógłby działać na szkodę dzieci. Tu bardzo ważne jest wyczucie sądu, a w przypadku sytuacji materialnej w dużej mierze decyduje opinia biegłych...

- Miał pan kiedyś muszki owocówki w mieszkaniu?

- Rozumiem ten argument, ale w tym wypadku nawet nie mam wglądu do akt. Znam sprawę z mediów. Sądy nie mogą podlegać naciskowi polityków. Nie wykluczam możliwości wprowadzenia zmian ustawowych, jeżeli jakiś problem stałby się częstszy. Nie można ich jednak wprowadzić ze względu na jedną sprawę. Tworzenie prawa kazuistycznego jest czymś najgorszym...

- Zgoda. Tyle że jest to któraś z kolei podobna sprawa. Mam wrażenie, że stajemy się drugą Norwegią. Niestety, nie pod względem zarobków, ale łatwości odbierania dzieci rodzicom lekką ręką.

- Z tego powodu poprosiłem o przeprowadzenie analizy, na ile często zdarzały się takie przypadki w przeszłości, a na ile w ostatnich latach. Choć nie wiem, na ile jesteśmy w stanie statystycznie wychwycić takie zmiany. Gdyby tylko będę znał te statystyki, natychmiast podzielę się nimi i wnioskami.

Nasi Partnerzy polecają