Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Twardy łeb urzędasa i szkolne sklepiki

2015-08-29 4:00

Kilka tygodni temu pisałem o tym, że za sprawą idiotycznej nowelizacji Ustawy o bezpieczeństwie żywienia i żywności po 1 września w wielu szkołach znikną szkolne sklepiki.

Posłowie, którym najwyraźniej się nudzi, zainspirowani przez Peezel (który, jak wiadomo, zawsze dba głównie o swój interes i pewnie okaże się, że tak było i w tym przypadku), postanowili centralnie ustanowić listę produktów, które będą w szkolnych sklepikach dostępne. Mimo że to sprawa do załatwienia na poziomie poszczególnych szkół i państwu nic do tego.

Potem było jeszcze gorzej, bo sprawę wzięły w swoje łapy urzędasy z Ministerstwa Zdrowia. A to w ministerialnym rozporządzeniu miała się znaleźć lista dopuszczalnych produktów. Konsultacje społeczne w tej sprawie przypadły na środek wakacji. W ich trakcie próbowano przemówić urzędasom do rozsądku. Polskie Towarzystwo Stomatologiczne pisało, że żucie gumy pomaga oczyścić zęby. Przedsiębiorcy prowadzący sklepiki wskazywali, że w liceach uczą się dorośli ludzie, którym nie można zabraniać kupowania tego, na co mają ochotę. Inni wywodzili, że kawy nie kupują przecież dzieci, żeby ją sobie przyrządzić na przerwie, ale nauczyciele.

Wszystko jak grochem o ścianę. Urzędas łeb ma twardy i dobić się do niego jest niemal niemożliwością. W tym zakutym - chyba jeszcze bardziej niż poselski - łbie powstają np. takie genialne regulacje, jak zakaz sprzedaży soków w butelkach większych niż 330 ml. Bo dziecko nie może kupić pięciu takich butelek, prawda?

Rozporządzenie właśnie skierowano do podpisu ministra. W ocenie skutków regulacji urzędasy piszą, jakie to zdrowe będą teraz dzieci. Nie piszą o tym, że dzieci po zakupy będą teraz wychodzić poza szkołę, bo to już przekracza horyzont myślowy urzędasów. W odniesieniu zaś do samych przedsiębiorców piszą, że wejście w życie rozporządzenia "nie spowoduje zmian na rynku pracy w odniesieniu do zatrudnienia oraz nie będzie miało wpływu na wskaźniki zatrudnienia, pod warunkiem dostosowania się do przepisów rozporządzenia".

Otóż, wyobraźcie sobie urzędasy - będzie miało. Wasze kretyńskie pomysły w rodzaju stosowania do słodzenia wyłącznie miodu (lepiej niż w drogich kawiarniach z ekologiczną żywnością) spowodują, że wszystko w szkolnych sklepikach stanie się z punktu dwa razy droższe, a znaczna część po prostu zniknie.

Jeżeli, drodzy rodzice, będziecie się zastanawiali, komu zawdzięczacie to, że wasze dziecko nie kupi już sobie na przerwie jagodzianki albo będzie musiało biegać po wodę na drugą stronę ruchliwej ulicy, to przypominam: ten idiotyzm poparli wszyscy posłowie, z Platformą i PiS włącznie. A sklepiki dobiły tępe urzędasy z Ministerstwa Zdrowia. Wszystkim im serdecznie gratuluję.

Zobacz: Tomasz Walczak: Scyzoryk i mieczyki Chrobrego Kukiza