mirosław skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: Prezydent na miękko

2017-04-22 4:00

Publikujemy dziś chyba pierwszy sondaż, w którym prezydent Duda może z kimś przegrać wybory. To, że jest to Donald Tusk, nie ma moim zdaniem większego znaczenia. Nie sądzę, by Tusk naprawdę chciał wrócić, ale obserwując prezydenturę Dudy, mam głębokie przekonanie, że następne wybory przegra z kimkolwiek. Z kimś, kto po prostu nie będzie Dudą. Podobnie jak do zwycięstwa z Komorowskim wystarczyło Komorowskim nie być.

Ci, którzy znają Dudę prywatnie, twierdzą, że to świetny i błyskotliwy facet. Zupełnie inny od tego, jakiego sprzedaje się światu. Jeżeli to prawda, to ktoś tu zawodzi. Albo on sam, albo jego otoczenie. Albo jedno i drugie.

Znam dziennikarzy, nawet prawicowych, którzy mając rozmawiać z kimś z Kancelarii Prezydenta, z góry machają na to ręką. Wyłączając ministra Szczerskiego i prof. Zybertowicza (ale ich jest dwóch), nie bardzo jest z kim. Strata czasu. Na czele z tymi, którzy odpowiadają za wizerunek prezydenta. Rozmowa z nimi oznacza brak odpowiedzi, odwołanie wywiadu albo dwa zdania w odpowiedzi na kilkanaście pytań. Koniecznie na piśmie.

Nie wiem, czy to strach, czy wyrachowanie urzędników. Dla dziennikarzy, a za jakiś czas dla wyborców, powody, dla których otoczenie prezydenta sprawia wrażenie Zbędnej Kancelarii Zbędnego Urzędu RP, nie są tak istotne.

Sytuacja "późnego Komorowskiego" charakteryzowała się tym, że cokolwiek zrobił, utwardzał stereotyp popełniającego gafy przaśnego gajowego. Typ taty podrastającej córki, który wbija się jej na imprezę i ku jej przerażeniu zaczyna zabawiać jej koleżanki i kolegów swoimi dowcipami.

"Wczesny Duda" zaczyna chyba już wchodzić w te buty. Cokolwiek zrobi, wpisuje się w stereotyp.

Weźmy najnowsze przecieki z listami prezydenta do ministra Macierewicza. Ktoś w jego Kancelarii wykombinował, że musi go to podbudować. Tymczasem, zgodnie ze stereotypem, zostało to powszechnie odebrane jako pokaz totalnej niemocy ("nawet minister bagatelizuje prezydenta przez ponad rok") albo braku odwagi ("przyczepił się do Macierewicza, dopiero kiedy Kaczyński pokazał, że wolno").

Duda zaczął przypominać postać ze starego, żydowskiego dowcipu: akrobata rozpina linę między dwoma drapaczami chmur w Nowym Jorku, zawiązuje sobie oczy i bijąc jakieś rekordy wysokości, przechodzi po linie, grając na skrzypcach. Na co na dole Josek mówi do kolegi: Paganini to on nie jest.

Nie wiem, czy wyborcy dadzą Dudzie szansę rozpiąć tę linę ponownie.

Zobacz także: Jarosław Flis: Darowanie Tuskowi to dla PiS zdrada