Rafał Chwedoruk

i

Autor: ARCHIWUM

Prof. Rafał Chwedoruk: PiS może być spokojny o reelekcję

2017-06-27 4:00

Po ujawnieniu stenogramów rozmów głównych bohaterów afery Amber Gold.

"Super Express": - Grzegorz Schetyna zapowiedział, że wykona gest. Gest ma polegać na tym, że samorządy, przynajmniej te związane z PO, przyjmą uchodźców, by wykazać solidarność z UE. Czy PO rozpoczyna kampanię samorządową od precyzyjnego strzału we własną stopę?

Prof. Rafał Chwedoruk: - PO to duże ugrupowanie mające aspirację pokonania PiS w kolejnych wyborach. Jednocześnie ta partia jest ciężko ranna po ośmiu latach rządzenia, z których jest rozliczana. Jeśli PO chce przetrwać powracającą co jakiś czas falę krytyki, to musi się zawężać i docierać do najwierniejszych wyborców. A są nimi zamożni mieszkańcy bardziej zurbanizowanych terenów, którzy wykazują największą gotowość akceptacji uchodźców. Lecz gdyby PO chciała w przyszłości wygrać wybory, to nie może być jednoznacznie proimigrancka, ponieważ średnia myślenia polskiego społeczeństwa jest w tej kwestii bliżej bieguna krytycznego. I w tej sytuacji PO balansuje.

- Jak to balansowanie wygląda w praktyce?

- Przez ostatnie dni PO nie udzielała odpowiedzi. Jak sądzę, robiła to świadomie, wychodząc z założenia, że ewentualne drobne straty sondażowe będą łatwiejsze do odrobienia w przyszłości niż jednoznaczne stanięcie po którejś ze stron. A zwłaszcza po stronie liberalnych entuzjastów przyjmowania uchodźców.

- Co się zmieniło?

- Po pierwsze, w ostatnich dniach nasiliły się zagraniczne naciski na państwa Grupy Wyszehradzkiej i inne kraje sceptyczne wobec polityki Niemiec i Komisji Europejskiej. Po drugie, mamy komisję reprywatyzacyjną i sprawę Amber Gold - i to jak sądzę wymusza na partii Schetyny strategię konsolidacyjną. To postawienie na mniejszość, którą łatwiej utrzymać przy sobie, niż pozyskiwać Polaków zawieszonych pomiędzy różnymi partiami, którzy w kwestii uchodźców z pewnością nie podzielają entuzjastycznego stanowiska.

Pamiętajmy też, że ta partia będzie się zmagać z różnymi formami liberalnej konkurencji w największych miastach. I myślę, że stąd decyzja PO o wzięciu udziału w tej licytacji na prouchodźczość, jaka toczy się wśród liberalnej mniejszości.

- Czy dołączenie do tej licytacji nie jest jednocześnie wywieszeniem białej flagi nad planami odzyskania władzy? Schetyna sam się na to skazuje?

- Przede wszystkim to wszystko pokazuje, jak bardzo Polska stała się podobna do Węgier. Tam główna siła opozycji (Węgierska Partia Socjalistyczna) tak naprawdę nie zmaga się z dużo silniejszym Orbanem, tylko z liberalnymi elitami, które co pewien czas promują rozłamowców z WPS lub jakieś drobne środowiska. Tu można szukać analogii z sytuacją w Polsce.

- Jakie podobieństwa pan dostrzega?

- Gdy PO coś się wreszcie udało i wiosną gwałtownie awansowała w sondażach, stając się główną siłą opozycji, to jednak w dalszym ciągu ta partia jest zmuszana do podobnych licytacji jak ta dyskusja o uchodźcach, które wpędzają całą opozycję do politycznego narożnika. A w tym narożniku toczy się gra o te same 30 proc. wyborców, bez perspektyw wyjścia ponad ten próg. W takiej sytuacji PiS może być dużo spokojniejszy o reelekcję, zwłaszcza jeśli temat uchodźczy będzie jeszcze przez ileś lat towarzyszył europejskiej polityce. I to nawet jeśli partii rządzącej będą zdarzały się różne taktyczne błędy.

Zobacz: Wiesław Gałązka: Niegłosujący na Tuska to bagno