Wojciech Pasieczny: Cieszę się, że wreszcie ktoś to wszystko powiedział

Wojciech Pasieczny, były policjant i ekspert drogowy na temat sytuacji na polskich drogach i raporcie NIK

„Super Express”: – NIK opublikowała raport dotyczący bezpieczeństwa na polskich drogach. Wynika z niego, że nadal należą one do najmniej bezpiecznych w Unii. Wśród licznych nieprawidłowości NIK wymienia też takie, które dotyczą policji. 40 proc. policjantów drogówki nie ma specjalistycznego przeszkolenia z ruchu drogowego. Jak to wpływa na ich pracę?

Wojciech Pasieczny: – Raczej nie ma to wpływu na bezpieczeństwo na drogach. Ale może mieć wpływ na pewne działania policjantów. Na przykład nieprawidłowe orzekanie o tym, kto jest sprawcą kolizji, lub o popełnionym wykroczeniu.

Według raportu jedna trzecia radiowozów jest zużyta i należałoby je wymienić. Policjanci kontrolują stan techniczny innych pojazdów, a sami jeżdżą wrakami?

– Zużycie to jest jedno, a stan techniczny drugie. Te radiowozy nadają się do wymiany, bo są wyeksploatowane. Mają bardzo duże przebiegi, są starego typu. Natomiast one wszystkie są sprawne technicznie. Każdy przechodzi przegląd i codzienną obsługę. Na pewno nie są one zagrożeniem na drodze. Ale to wszystko było do przewidzenia.

Co pan ma na myśli?

– Kiedyś policja dostała dużo fordów focusów, w Warszawie to było sto aut. Jeśli więc jednego dnia na drogi ruszyło sto nowych radiowozów, to wiadomo było, że mniej więcej w tym samym czasie będzie je trzeba potem zastąpić, bo ich zużycie będzie podobne. Tutaj nie ma winy policji, jest wina systemu. Jeśli państwo nie daje pieniędzy, to z czego policja ma kupić te radiowozy? Z własnych środków raczej się jej nie uda.

NIK zajęła się też fotoradarami. Rzeczywiście skutecznie ograniczają one brawurę kierowców? Nie jest tak, że w tym przypadku bezpieczeństwo na drogach jest często tylko przykrywką dla łatania dziur w budżetach gmin?

– Fotoradary stacjonarne ustawione są w miejscach, w których rzeczywiście dochodziło do wypadków.

I NIK to potwierdziła.

– Właśnie. Fotoradary bywają elementem pozwalającym łatać budżety gmin, ale jednocześnie pozwalają na poprawę bezpieczeństwa. Często gdyby nie fotoradary, piesi nie mieliby wręcz możliwości przejść na drugą stronę ulicy. Ale chcę też zwrócić uwagę na inną sprawę. NIK podaje też, jaka liczba kierowców nie jest karana za wykroczenia z powodu niewskazania kierowcy pojazdu. Od początku mówiliśmy, że to będzie nagminne. Gdy policja zajmowała się fotoradarami, zdjęcia robione były głównie z przodu. Kierowca był doskonale identyfikowalny.

Czyli popiera pan pomysł, żeby ITD włączyć do policji?

– Podoba mi się pomysł, żeby to było scentralizowane. Żeby zajmowała się tym jedna instytucja. Powinien być jeden organ, który prowadzi kontrolę ruchu drogowego.

NIK postuluje, żeby odebrać strażnikom gminnym i miejskim możliwość stosowania fotoradarów mobilnych. Dobry pomysł?

– Bardzo dobry. Straż nie jest powołana do tego, żeby w sposób dynamiczny prowadzić kontrolę ruchu drogowego. Ten raport mnie nie zaskoczył. Cieszę się, że wreszcie oficjalnie ktoś to wszystko powiedział. Ci, którzy zajmują się bezpieczeństwem drogowym, od lat mówią o tych problemach. Na konferencjach spotykają się od lat ci sami ludzie. A gdzie są politycy? Z polityków sprawami bezpieczeństwa interesują się tylko pani poseł Bublewicz i poseł Szczerba. Poza nimi nikt.
Rozmawiał Bartłomiej Nakonieczny

Przeczytaj też: Bartłomiej Nakonieczny: Czy premier Tusk usiadłby za kółkiem taksówki?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail