Zaczęło się od kuszącego ogłoszenia w gazecie. Za jego sprawą częstochowianin Adam T. pojawił się w dzielnicy Błeszno w mieszkaniu Marty B., matki samotnie wychowującej dwójkę dzieci. Aby zarobić na utrzymanie dzieci, młoda kobieta świadczyła usługi towarzyskie - pół godziny seksu za 100 złotych.
Jednak podczas współżycia z klientem nagle - jak zeznał poszkodowany - miała ogłosić, że prezerwatywa pękła i zażądała od Adam T. 200 złotych, aby przeprowadzić badania na obecność wirusa HIV.
Zszokowany klient odmówił i w tym momencie z pokoju obok wszedł barczysty Arkadiusz K., który przedstawił się jako ochroniarz prostytutki. Pobił pana Adama, zabrał mu dowód osobisty, 150 zł i telefon komórkowy. Następnie zatargał do bankomatu, gdzie kazał mu wypłacić kasę za pękniętą gumkę. Sprytny klient celowo wpisał błędny PIN, przez co zablokował kartę. Jego oprawca odszedł zdenerwowany, a pan Adam zadzwonił po policję.
Prokuratura uznała działalność prostytutki i jej ochroniarza za rozbój. Sąd przyznał śledczym rację. Postanowił jednak dać kobiecie drugą szansę, stąd wyrok w zawiasach. - Mam nadzieję, że już pani nic się nie przydarzy i zacznie postępować zgodnie z kanonami moralności - uzasadniał wyrok sędzia Marcin Banaś.