2-letni Bartuś z Kołobrzegu autem taty rozjechał kobietę. Słodki i szybki maluch za kółkiem SZCZEGÓŁY

2014-01-24 3:00

Duże niewinne oczka i minka aniołka... - to cały Bartuś (2 l.) z Kołobrzegu. I kto by pomyślał, że ten ledwo odrastający od ziemi chłopczyk uruchomi auto i... wjedzie nim w kobietę? Na pewno nie przyszło to do głowy ojcu chłopca Ryszardowi G. (32 l.)...

Ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się w środowy wieczór przed jednym z kołobrzeskich sklepów. Pan Ryszard przyjechał tam na zakupy z żoną i synkiem. Zaparkował auto przed bankomatem znajdującym się obok wejścia do marketu.

Zobacz: Przerażające wideo MATKA RZUCA DZIECKIEM jak szmacianą lalką! Tylko dla widzów o mocnych nerwach


Żona pana Ryszarda, Beata G. (28 l.), wysiadła pierwsza i od razu pobiegła do sklepu. Mąż i Bartuś mieli do niej dołączyć. Mężczyzna wysiadł z auta i obszedł je dookoła. Chciał otworzyć drzwi od strony syna.

Pech chciał, że zostawił kluczyk w stacyjce... Brzdąc błyskawicznie przesiadł się na miejsce kierowcy i przekręcił kluczyk - tak jak to zawsze robi jego tata. No i stało się!

Ford pana Ryszarda skoczył do przodu z miejsca i uderzył... w Żanetę W. (39 l.), która akurat wypłacała pieniądze z bankomatu. Kobieta była w szoku, bo przecież w samochodzie widziała tylko małe dziecko. Poszkodowana ze stłuczoną miednicą i urazem podudzia została przewieziona do kołobrzeskiego szpitala.

Przeczytaj: Zakonnica urodziła dziecko! NOWE FAKTY Wiemy kto jest ojcem małego Franka

- Takiego zdarzenia jeszcze nie mieliśmy - mówi Tomasz Kwaśniak, rzecznik kołobrzeskiej policji. - Rodzicom dwulatka grozi grzywna do 1000 złotych lub nagana za dopuszczenie do tego, że ich dziecko było w niebezpiecznych okolicznościach. Wszystko wskazuje na to, że zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, ale jednak nie ulega wątpliwości, że dziecko nie siedziało w foteliku.

Rodziców Bartusia policja przebadała na okoliczność spożycia alkoholu. Byli trzeźwi. W trzeźwość Bartusia nikt nie wątpił.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki