Rybnik. 3-letnia Oliwka UMIERAŁA 41 minut w męczarniach! "Boże, czemu nasz syn zapomniał o córeczce?!"

2014-06-12 10:21

Mała Oliwka (†3 l.) umierała w męczarniach. Zamknięta przez ojca na 8 godzin w rozpalonym aucie, piekła się niczym w piekarniku. Jak to się stało, że tata wysiadł z samochodu i poszedł do pracy? - Nie jesteśmy w stanie tego pojąć - rozpaczają Jerzy (66 l.) i Jadwiga (64 l.) Ścieszkowie, dziadkowie Oliwki.

Mała Oliwka (†3 l.) umierała w męczarniach. Zamknięta przez ojca na 8 godzin w rozpalonym aucie, piekła się niczym w piekarniku. Jak to się stało, że tata wysiadł z samochodu i poszedł do pracy? - Nie jesteśmy w stanie tego pojąć - rozpaczają Jerzy (66 l.) i Jadwiga (64 l.) Ścieszkowie, dziadkowie Oliwki.

Oliwka konała 41 minut

Sprawę śmierci małej Oliwki z Rybnika bada prokuratura. Rodzice dziewczynki nie zostali jeszcze przesłuchani. Są w szoku. Ojciec Krzysztof Ś. (40 l.) trafił do szpitala psychiatrycznego. Matka Sonia Ś. (37 l.) nie przestała płakać ani na sekundę. Kobietą opiekuje się jej matka. Głośny szloch mamy Oliwki słychać nawet przed domem...

Miał zawieźć ją do przedszkola

Do tej wielkiej tragedii doszło w Rybniku we wtorek. Rankiem Krzysztof i Sonia Ś. wyjechali z domu. Ojciec w drodze do pracy miał podwieźć Oliwkę do przedszkola. Ale tego nie zrobił! Zapomniał o córce! Pojechał od razu do elektrowni, gdzie pracował jako inżynier. Zostawił zamknięte auto z dziewczynką na parkingu. Wrócił dopiero po 8 godzinach... Nikt przez tak długi czas nie zauważył malucha w aucie. Nikt nie zadzwonił na policję...

Tuliła martwe dziecko

To, co działo się później, relacjonują świadkowie. Mężczyzna przeraźliwie krzyknął, widząc dziecko w samochodzie. Nie dawało znaku życia. Najpierw próbował ocucić dziewczynkę. Potem siadł za kierownicą swojego forda mondeo. Przejechał jednak tylko 200 metrów i wezwał karetkę. Lekarze, którzy przyjechali na miejsce, próbowali reanimować Oliwkę. Ale na ratunek było już za późno.

- Ojciec zachowywał się jak wariat. Krzyczał coś, ale nie dało się tego zrozumieć - opowiadają świadkowie.

Potem przyjechała matka.

- Rzuciła się z krzykiem do lekarzy. Wzięła dziecko na ręce, tuliła je i nie chciała oddać... Jakby mogła swoim dotykiem wrócić mu życie - mówi jeden ze świadków.

Oliwka nie żyła już wtedy od wielu godzin.

To była śmierć w męczarniach

Mała Oliwka umierała w cierpieniach. Kolejno obumierały jej organy. Najpierw mózg, potem nerki, płuca i na końcu serce.

- Po 8 godzinach w takim nagrzanym aucie dla dziecka nie było już żadnego ratunku - mówi doktor Sylwia Świdzińska, pediatra.

- Najpierw doszło do klasycznego udaru słonecznego - mówi dr Świdzińska.- Pojawiły się bóle głowy. W następnych 15 minutach doszło do uszkodzenia mózgu. Potem powoli przestały działać nerki, płuca, w których zgromadził się płyn, aż w końcu przestało bić jej małe serduszko.

Błagał o wybaczenie

Ojciec Oliwki trafił do szpitala. Jego rodzice nie mogą pojąć, jak mógł zapomnieć o dziewczynce w aucie. I nigdy nie zapomną chwili, gdy dowiedzieli się o tragedii.

- Przyjechał do mnie ojciec synowej. Trochę byłem zdziwiony, że sam, bez wnuków. Powiedział: usiądź, muszę ci coś powiedzieć - mówi drżącym głosem pan Jerzy. - Wtedy wiedziałem, że stało się coś złego.

Zawsze pamiętał?

W rodzinie Ś. to właśnie Krzysztof odpowiadał za podwożenie Oliwki do przedszkola. Sonia Ś. wiozła do szkoły ich drugie dziecko - Adriana (11 l.).

- Nie wiem, jak to się mogło stać. Oliwka była bardzo grzeczna. Pewnie, jak to miała w zwyczaju, po umieszczeniu w foteliku od razu zasnęła. Musiała spać, inaczej na pewno by coś do taty powiedziała - załamuje ręce dziadek. - Może to dlatego, że przez dwa czy nawet trzy tygodnie Oliwka była chora. Miała ospę. Może ta kilkunastodniowa przerwa sprawiła, że do tego doszło? Wypadł z rytmu? - zastanawia się.

Byli wzorowym małżeństwem

Sonia i Krzysztof byli uważani za kochające się i zgodne małżeństwo. On jest inżynierem w Elektrowni Rybnik, gdzie zajmuje się kotłami. Ona pracuje w rybnickim oddziale ZUS-u, a poza tym jest instruktorką fitnessu w jednym z rybnickich klubów. Dzieciaki są ich oczkiem w głowie. - To było wielkie szczęście, gdy trzy lata temu przyszła na świat Oliwka. Zresztą on jest superojcem. Chodził z dziećmi do lekarza, mył, przewijał. To był jego cały świat. Adriana, który uwielbia grać w koszykówkę, odbierał z treningów i zajęć na basenie, Oliwkę z zajęć baletowych. Naprawdę nikt tak nie dba o dzieci. Dlatego tak trudno zrozumieć to wszystko. Do nas to nie dociera - mówi żona pana Jerzego, Jadwiga.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Czytaj: Rybnik: 3-letnia dziewczynka zmarła w aucie na upale - jest śledztwo po śmierci Oliwki [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki