Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy Krystyna (56 l.) i Andrzej (?54 l.) H. postanowili wyremontować kuchnię w swoim domu w Sulisławiu nieopodal Ostrowa Wielkopolskiego. To właśnie wtedy Krystynie wpadł w oko Krzysztof G. (55 l.), który pomagał małżonkom przy transporcie nowych mebli. - Od tego czasu zaczęła sprowadzać kochasia do domu - mówi siostra Andrzeja H. Dla męża pani Krystyny zaczęły się złe dni. Żona wyrzuciła go z sypialni, zaczął nocować na kanapie, a jego rywal szarogęsił się w domu. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
Krzysztof G. czuł się już tak pewnie pod dachem swej kochanki, że wpadał w złość na sam widok jej męża. Aż któregoś dnia rzucił się na niego i zaczął tłuc na oślep po głowie, żebrach, plecach, klatce piersiowej. Potem rozebrał półprzytomnego mężczyznę do slipek, wrzucił do samochodu, wywiózł na pole w pobliże cmentarza i tam zostawił na pewną śmierć.
- Po zmierzchu temperatura spadła do zera i Andrzej H. zmarł w następstwie wychłodzenia organizmu i niewydolności krążeniowo-oddechowej - informuje Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, która prowadzi w tej sprawie dochodzenie.
Zwłoki Andrzeja H. odnaleziono dopiero dzień później. - W miejscu, w którym leżał, są ślady wskazujące, że próbował się czołgać - łka siostra zamordowanego. I zaraz dodaje, że Krystyna H. powinna także odpowiedzieć za zbrodnię. - Nawet palcem nie kiwnęła, żeby pomóc Andrzejowi - mówi pani Bernadetta. Tymczasem zarzut zabójstwa usłyszał tylko Krzysztof G. Za to, co zrobił, grozi mu dożywocie.