O desperatce próbującej skoczyć z bloku w Żorach pisaliśmy w minioną sobotę. Samobójczynię powstrzymał wtedy Kamil Stolarzak (23 l.), monter pracujący na dachu. Chwycił mocno kobietę stojącą nad przepaścią i trzymał w objęciach do momentu, kiedy na miejscu pojawili się policjanci i strażacy.
Przeczytaj też: Nie żyje syn Adama Struzika. Popełnił samobójstwo
Dlaczego pani Agnieszka zdecydowała się na tak dramatyczny krok?
- Moje życie rozsypało się po śmierci narzeczonego, Piotra - wyznała nam desperatka.
Niestety, okrutny los nie poprzestał na tym ciosie. W krótkim czasie kobieta straciła pracę w piekarni, zadłużyła się, a na dodatek dotkliwie pogryzł ją pies. Teraz nie może jeść ani spać, z trudem przychodzi jej wykonywanie najprostszych codziennych czynności. Ale najgorsza jest samotność...
- Nie mam żadnych przyjaciół. Nikt mnie nie potrzebuje i nie chce mi pomóc. Jestem zaszczuta, ciągle pod negatywną presją. To wszystko to jest za dużo na moją głowę - mówi przez łzy załamana kobieta. I dodaje, że jest wściekła na montera, który uratował jej życie.
- Po co to zrobił? Nie podziękuję mu! Bo ja nie chce żyć - stwierdza.
Przyznaje, że zdarzają jej się chwile, kiedy depresja mniej niż zwykle daje jej się we znaki. Ale te przebłyski są coraz rzadsze.
- Wyjście z beznadziei, w której się znalazłam, byłoby cudem - mówi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail