Kajaki były dwuosobowe. W pierwszym siedział ksiądz z jedną z uczestniczek spływu. 17-letnia Kasia B., która dzień wcześniej obchodziła urodziny, płynęła razem z 27-letnim Michałem U., który ma uprawnienia ratownika WOPR. Za nimi wiosłowały cztery nastolatki w dwóch kolejnych kajakach.
Najniebezpieczniejszym miejscem na tym odcinku Parsęty jest próg wodny we wsi Pyszka. Rzeka ma głębokość ok. 4 metrów i bardzo silny nurt. Przy samym progu jest raczej płytko, ale za to szaleją wiry. Właśnie w tym miejscu wywrócił się kajak Kasi i Michała.
Wpadli do wody. 27-latek szybko wydostał się na powierzchnię, ale dziewczyna nie umiała pływać, zniknęła. Gdy Michał U. zaczął jej szukać w wodzie, podpłynęły dwie nastolatki. Ich kajak też się wywrócił. Mężczyzna wyholował je na brzeg, ale Kasi już nie zdołał odnaleźć. - Nie czuję się żadnym bohaterem. Co z tego, że wyciągnąłem z wody dwie dziewczyny, Kasi mi się nie udało - mówił tuż po akcji ratunkowej zrozpaczony Michał.
Dziewczynom z ostatniego kajaka nic się nie stało. To one zaalarmowały wikarego, który nie widział wywrotki i płynął dalej.
Poszukiwania Kasi trwały w środę do późnych godzin wieczornych. Bez rezultatu. W czwartek zostały wznowione. Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności tego dramatu.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zeznania uczestników spływu co do tego, czy 17-latka miała na sobie kapok w chwili wywrotki, są niespójne.