Kolejna tajemnica zabójczyni dzieci ze Strzeszowa! Pierwsze dziecko wyrzuciła na śmietnik. Przeżyło!

2014-05-17 4:00

Bez ubranka, owinięta jedynie foliową torbą. Mała Martusia kwiliła żałośnie porzucona w koszu na śmieci. Kiedy znaleźli ją przechodnie, dziewczynka była cała oblepiona odpadkami. - Do ust przywarła jej stara żyletka. Pomyślałam wtedy: jaki potwór tak traktuje dziecko - opowiada "Super Expressowi" Maria Kłos (63 l.) z Trzcińska-Zdroju. To ona 19 lat temu znalazła córkę Beaty K. (42 l.) - tej samej, która teraz oskarżona jest o zamordowanie co najmniej czterech noworodków.

Jak już pisaliśmy, na podwórku Beaty K. w Strzeszowie (woj. zachodniopomorskie) policjanci znaleźli sześć worków z kośćmi. Biegli stwierdzili, że w czterech były szczątki niemowląt. Badania dwóch jeszcze trwają. Prawdopodobnie niebawem kobieta zostanie oskarżona już nie o poczwórne, lecz sześciokrotne zabójstwo.

Beata K. została wczoraj aresztowana i na proces będzie czekała w więzieniu. Za to, co zrobiła, grozi jej dożywocie. Zbrodniarka nie przyznaje się do zabijania dzieci. Twierdzi, że zakopywała noworodki, które przychodziły na świat martwe.

Zobacz też: NOWE FAKTY. Areszt dla morderczyni dzieci. Potwór ze Strzeszowa spędzi w zamknięciu 3 miesiące!

Tylko kto uwierzy w jej wersję? Przecież wcześniej wyrzuciła na śmietnik swoje żywe dziecko. Na szczęście dziewczynkę znaleźli przechodnie i udało się ją uratować.

Martę, która dziś ma 19 lat i mieszka z... wyrodną matką, z kosza na odpadki wyjęła pani Maria Kłos.

Nie zapomni tego do końca życia. Był 2 października 1995 roku. O tym, że w pobliskim śmietniku leży noworodek, powiadomiły ją dzieci sąsiadów. - Przechodziły obok zamykanego pojemnika na śmieci przy ratuszu i usłyszały jakby miauczenie kotka. Uchyliły klapę i... podniosły alarm - wspomina kobieta.

Czytaj również: Beata K. ze Strzeszowa to POTWÓR. Rodziła DZIECI i kolejno je MORDOWAŁA! I tak sześć razy!

Pani Maria pobiegła na miejsce. Otworzyła klapę śmietnika.

- Wewnątrz zobaczyłam nagusieńkiego noworodka. Nóżki przykrywała mu reklamówka, do buźki przykleiła się zużyta żyletka. Dzieciątko nie płakało, cichutko mamrotało, jakby traciło już siły. Krzyknęłam do ludzi, by dali mi coś do okrycia malucha. Potem zabrałam go do domu. Ogrzałam ją troszkę i zawiozłam do szpitala. Okazało się, że matką porzuconego niemowlaka jest Beata K.

- W sądzie była skruszona. Tłumaczyła, że była w szoku poporodowym - opowiada pani Maria. - Dostała wyrok w zawieszeniu. Wtedy było mi jej żal. Teraz wiem, że to potwór, który nie powinien mieć dzieci.

Wiadomości se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki