To było ostatnie posiedzenie sądu w sprawie głośnego wypadku w Klamrach (woj. kujawsko-pomorskie). Sprawca tragedii, Mateusz M., stawił się na rozprawie po raz pierwszy. Chłopak w sierpniu skończył siedemnaście lat. Jest oskarżony o to, że 12 kwietnia tego roku po alkoholu, bez prawa jazdy, prowadził auto swojego kolegi. Stracił panowanie nad kierownicą i wylądował na drzewie. Z samochodu została miazga. W środku było dziewięcioro dzieci...
Na miejscu zginęli. Paulina G.(?16 l.) i Natalia B. (?13 l.) Mikołaj R. (?17 l.), Patryk K. (?16 l.), Marek W. (?17 l.) i Bartek S. (?17 l.) oraz Hania K. (?17 l.). Cudem ocalała Magda K. (17 l.). Wszyscy wcześniej razem bawili się na ognisku.
Po wypadku Mateusz nie trafił za kratki tylko dlatego, że dopiero w sierpniu skończył 17 lat. Za to, co zrobił, odpowiada więc jak nieletni.
- Będzie musiał żyć z tym, że przez niego zginęli przyjaciele - powiedzieli nam najbliżsi jednej z ofiar. - Do końca życia ciężyć na nim będzie to piętno - dodali zapłakani.
Ogłoszenie wyroku w sprawie Mateusza nastąpi 27 listopada. Najcięższa kara, jaka może go spotkać, to kilka lat poprawczaka.
Bliscy nastolatków, którzy zginęli w Klamrach, obwiniają za to, co się stało, także pracowników miejscowego sklepu.
- Dlaczego sprzedali alkohol dzieciom? - pytają.
Zobacz: Wypadek w Klamrach pod Chełmnem. Biegli: Wszyscy by żyli, gdyby nie drzewo!