Pilot, który ODMÓWIŁ Lechowi Kaczyńskiemu lądowania w Gruzji: Było niebezpiecznie, ale prezydent ROZKAZAŁ lot do Tbilisi

2011-03-29 11:22

W rękach pilota wojskowego, który w sierpniu 2008 roku siedział za sterami Tu-154M leżał los nie tylko prezydentów Polski, Litwy, Estonii i Ukrainy, ale i pozostałych członków załogi oraz pasażerów. Mjr Grzegorz  Pietruczuk odmówił wykonania rozkazu Lecha Kaczyńskiego, aby lądować w ogarniętej walkami Gruzji. Pilot wojskowy wie, że miał rację. Dbał tylko o bezpieczeństwo osób na pokładzie, a mimo to został nazwany TCHÓRZEM, który przynosi wstyd Polsce.

Mjr Grzegorz  Pietruczuk wraca pamięcią do wydarzeń z sierpnia 2008 roku kiedy na pokładzie prezydenckie tupolewa doszło do konfliktu między nim, a prezydentem Lechem Kaczyńskim. Pilot wojskowy dla „Gazety Wyborczej” dokładnie odtwarza całą sekwencję zdarzeń.

Dowódca załogi siedział za sterami Tu-154M, który z prezydentami Polski, Litwy, Ukrainy i Estonii leciał podczas wojny w Osetii Południowej do Gruzji. Lech Kaczyński chciał wesprzeć prezydenta Michaiła Saakaszwilego.
Zgodnie z planem samolot miał lądować w Gandżi w Azerbejdżanie. Chociaż w Gruzji trwał konflikt zbrojny to prezydent zdecydował, by lądować właśnie w Tbilisi.

Przeczytaj koniecznie: Kpt. Protasiuk też nie chciał lądować tupolewem w Gruzji

- Lot był niebezpieczny. Nie mieliśmy zgody dyplomatycznej na lot do Gruzji, nie mieliśmy informacji o sytuacji pogodowej na lotnisku, o jego stanie, o systemach nawigacyjnych. Nie wiedziałem, czy będę miał jakąkolwiek łączność radiową. I wreszcie nad terytorium Gruzji operowały rosyjskie samoloty bojowe – tłumaczy mjr Pietruczuk, który nawet z perspektywy czasu wie, że zrobił dobrze odmawiając wykonania rozkazu.

Pilot wyjaśnia, że Tu-154  nie ma systemów, które umożliwiałyby ostrzeganie o namierzeniu przez radar. Na samoloty bojowe załoga więc była ślepa i w każdej chwili mogło dojść do zderzenia.

Dowódca Tu-154M wspomina, że wtedy nikt nie chciał słuchać jego argumentów, cały czas naciskano na niego, by lądował.  - Była tylko argumentacja polityczna, że musimy wylądować przed prezydentem Sarkozym - mówi Pietruczuk.

Chociaż po swojej stronie miał resztę załogi, także drugiego pilota kpt. Arkadiusza Protasiuka, a nawet dowódcę 36. Specpułku to prezydent Kaczyński wszedł do kokpitu i wydał rozkaz pilotowi.

- Wtedy padło pytanie, czy wiem, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. Odpowiedziałem: "Tak, wiem, panie prezydencie". Na co prezydent: "W takim razie polecam wykonać lot do Tbilisi". Pan prezydent odwrócił się i wyszedł - opowiada major.

Odmowa wykonania rozkazu pociągnęła za sobą dalsze konsekwencje. Dwa tygodnie później poseł PiS Karol Karski złożył doniesienie do prokuratury, a pilot wojskowy usłyszał ostre słowa krytyki. Zarzucono mu, że jest TCHÓRZEM i przynosi WSTYD Polsce.

- To zabolało najbardziej. Starałem się wykonywać jak najlepiej moją pracę i zapewnić bezpieczeństwo pasażerom – tłumaczy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki