O tragedii w Gostyniu piszemy od kilku dni. We wtorek policjanci w jednym z mieszkań znaleźli zwłoki kobiety, mężczyzny i dziecka. W niemowlęcym łóżeczku leżał Maks, przykryte kołdrą ciało Katarzyny Ś. ułożone było na tapczanie, jej narzeczony i ojciec chłopca Łukasz K. wisiał w łazience na grzejniku. Śledczy brali pod uwagę różne scenariusze, nawet takie, że dziecku coś się stało, a rodzice z żalu popełnili razem samobójstwo.
Prawda okazała się jednak zupełnie inna. Sporo wyjaśniła czwartkowa sekcja zwłok przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu. - Chociaż potrzebne są dodatkowe badania histopatologiczne i toksykologiczne, możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że dziecko zostało uduszone - mówi Jacek Masztalerz z Prokuratury Rejonowej w Gostyniu. Mimo znacznego rozkładu zwłok kobiety, taką samą hipotezę stawia prokuratura odnośnie do Katarzyny Ś. Łukasz K. najpierw udusił swoją narzeczoną, a potem ich dziecko. Możliwe, że poduszką. - Zabezpieczyliśmy do badań rzeczy, które mogą być przedmiotem zabójstwa - informuje prokurator. - Po morderstwie Łukasz K. poszedł do apteki, gdzie kupił sobie leki przeciwbólowe i uspokajające - dodaje. Tymi środkami zagłuszał wyrzuty sumienia. Ale po trzech dniach nie wytrzymał, powiesił się w łazience. W liście pożegnalnym, który zostawił, napisał: "Przepraszam".
Zobacz także: Strażacy przecięli jej obrączkę szlifierką kątową. Mocne ZDJĘCIA