Piotr K. uważał się za amanta, który nie będzie musiał płacić za seks. Zaprosił do hotelu przy ul. Dźwigowej we Włochach prostytutkę. Myślał, że oczaruje kobietę i ta spełni jego wyuzdane zachcianki za darmo. Bardzo się pomylił! Zanim doszło do czegokolwiek, dziewczyna trzasnęła drzwiami i wyszła, zostawiając rozczarowanego Don Juana samego.
Wtedy Piotr K. uznał, że skoro on nie zaspokoił swoich żądz, to nie musi płacić za hotel. W recepcji zażądał swojego dowodu osobistego, który tam zostawił. Jednak pracownicy nie mieli zamiaru wypuścić klienta bez płacenia. To jeszcze bardziej rozsierdziło odrzuconego amanta. Poszedł do swojego samochodu, wyjął z niego kanister z benzyną i oblał drzwi i elewację budynku. Potem wszystko podpalił, wskoczył do auta i odjechał. Przerażeni właściciele natychmiast zadzwonili po straż pożarną.
- Mężczyzna został zatrzymany chwilę później na ul. Dźwigowej. Po badaniach okazało się, że był pod wpływem amfetaminy - tłumaczy Edyta Wisowska z policji we Włochach.
Strażacy ewakuowali z hotelu 16 osób i portiera. Na szczęście udało im się szybko opanować pożar.
Piotr K. dziś stanie przed prokuratorem.