Agent Tomek: Nie uwodziłem Sawickiej ani Marczuk. To one do mnie lgnęły - ZDJĘCIA agenta Tomka Z TWARZĄ!

2010-11-29 9:08

Nie spałem z posłanką Beatą Sawicką ani z Weroniką Marczuk. W żaden sposób ich nie uwodziłem i nie podrywałem. Sawicka mogłaby być moją matką. Przecież nie jestem aż takim desperatem - mówi "Super Expressowi" Tomek K. (34 l.), były funkcjonariusz Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Najsłynniejszy polski agent przerywa milczenie i odsłania szokujące kulisy swojej pracy. W najnowszej książce Piotra Krysiaka "Agent Tomek. Spowiedź", która niebawem pojawi się w księgarniach, bezlitośnie rozprawia się z osobami, które stały się jego ofiarami.

- Nie zasadzałem się na niewinnych ludzi. Nikogo nie prowokowałem i nie namawiałem do przestępstwa. Brzydzę się nimi! - przekonuje agent Tomek.

Patrz też: Weronika Marczuk (Pazura): Agent Tomek zabił młodą kobietę

Do tej pory Tomka K. znaliśmy głównie z opowieści jego ofiar - oskarżonej o korupcję byłej posłanki PO Beaty Sawickiej i podejrzanej o przyjęcie łapówki celebrytki Weroniki Marczuk. Ubierał się w najdroższych sklepach, jeździł porsche i harleyem. Chwalił się majątkiem i wielkimi wpływami. Kobiety uwodził i rozkochiwał w sobie, żeby tylko przyłapać na przestępstwie. Taki był powszechnie znany wizerunek agenta CBA.

Z najnowszej książki Krysiaka (w księgarniach od 10 grudnia) wyłania się jednak obraz kompletnie odmienny. Agent Tomek przekonuje, że na sprawy Sawickiej i Marczuk trafił zupełnie przypadkowo.

Marczuk i Sawicka lgnęły do mnie

- W żaden sposób nie uwodziłem Sawickiej ani Marczuk. To one do mnie lgnęły i to one chciały ze mną podtrzymywać kontakt - mówi agent CBA. I dodaje, że jedna z podstawowych zasad pracy agenta mówi, że nie można przekraczać barier kontaktów intymnych.

- A co by się stało, jakbym taką barierę przekroczył podczas kontaktów z Sawicką czy Marczuk i któraś z nich zaszłaby w ciążę. To kto by płacił alimenty? Kierownictwo CBA? Bzdura!

Sawicka rosołu nie jada

Zdaniem Tomka K., obie panie były zainteresowane głównie pieniędzmi. - Kasa i możliwość jej wydarcia imponowały im - mówi. I nie ma dla nich żadnej litości.

Surowy jest przede wszystkim wobec Sawickiej. W książce czytamy, że zgrywała wielką damę, a znajomość z bogatym biznesmenem, za którego podawał się agent Tomek, imponowała jej. "Ja rosołu nie jadam" - wypaliła na początku znajomości z agentem Tomkiem. W restauracjach miała zamawiać tylko wykwintne potrawy. Na przystawkę zazwyczaj carpaccio albo tatar z łososia.

Do tego jakaś zupa, najlepiej orientalna, a na drugie dobry stek. Potrafiła też wypijać morze alkoholu. A gustowała w szlachetniej metaksie. Ale i polską czystą nie pogardziła.

Sawicka: Niech chamy zobaczą, jak nam się żyje. Zwłaszcza Schetyna

Kazała wozić się luksusowym mercedesem pod Sejm. "Niech chamy zobaczą, jak nam się żyje. Zwłaszcza Schetyna" - miała powiedzieć po kilku głębszych.

Z książki wynika, że obecny marszałek Sejmu nie był ulubieńcem posłanki Sawickiej. Żaliła się, że przez niego nie dostanie miejsca na liście do Sejmu.

Sawicka: Ten kutas Schetyna mnie przyblokował

"Ten kutas Schetyna mnie przyblokował. Teraz nie wiem, czy ja w ogóle się do parlamentu dostanę" - miała żalić się w czasie spotkania z agentem Tomkiem i Jarosławem Wałęsą. Nieustannie kreśliła wizje wielkich interesów, w które miała wprowadzać Tomka.

Patrz też: Agent całował mnie jak najęty - Beata Sawicka

Obiecywała gigantyczne pieniądze na prywatyzacji służby zdrowia ("Jestem z Kopaczową dobrze poukładana"), na inwestycjach w biopaliwa (powoływała się na rzekome kontakty z Markiem Sawickim, obecnym ministrem rolnictwa), a nawet na budowach stadionów na EURO 2012.

Sawicka wypiła butelkę whisky za 2 tys.

Agenta Tomka szokowała nie tylko "otwartość" parlamentarzystki, ale i jej zachowanie. Kiedy chciał za jej pośrednictwem przekazać butelkę markowej whisky (za prawie 2 tys. złotych) posłowi PO Markowi Biernackiemu, ta ją najzwyczajniej... wypiła.

Agent Tomek zapewnia, że nikogo nie namawiał do przestępstwa. - To nie moja wina, że moim figurantom rączki się kleiły i łapali się jak muchy na lep. Brzydzę się nimi. Jestem od zamykania przestępców i zdobywania dowodów ich winy. Nie zasadzałem się na niewinnych ludzi - przekonuje.

Marczuk nie mogła otrząsnąć się po rozstaniu

Weronikę Marczuk rozpracowywał przez kilkanaście miesięcy. Błyskawicznie zdobył jej zaufanie. Jak przekonuje, potrafiła godzinami opowiadać mu o swoim prywatnym życiu i perypetiach z partnerami. Agent Tomek odniósł wrażenie, że nie może otrząsnąć się po rozstaniu z Cezarym Pazurą.

Na swojego obecnego partnera miała zaś narzekać. "Strasznie jest nieogarnięty finansowo. Artysta, co nie zarabia, tylko siedzi w domu i wali w bębny. Ale nic z tego nie wynika. On tylko gra, a ja chciałabym pojechać na jakieś wakacje. Jego nie stać na żaden wyjazd. A ja przecież nie będę za niego płacić" - miała opowiadać Tomkowi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki