Tomasz Walczak: Kiedy Putin odbierze paradę zwycięstwa w Odessie?

2014-08-28 17:22

Chciałbym zobaczyć dziś minę Angeli Merkel i wszystkich rzeczników nieprowokowania Kremla ws. Ukrainy. Podczas, gdy niemiecka kanclerz dwoi się i troi, żeby dać wyjść Władimirowi Putinowi z konfliktu na Ukrainie z twarzą, on beztrosko wysyła wojska, by podbijać kolejne ukraińskie terytoria.

Kiedy we wtorek w Mińsku rosyjski prezydent ściskał dłoń Petra Poroszenki i obaj panowie rozmawiali dwie godziny o sposobach zakończenia wojny w Donbasie, na Zachodzie panowała radość, że do spotkania w ogóle doszło. Fiasko rozmów zeszło na dalszy plan. Nie minęły 24 godziny, a na ukraińskim wybrzeżu Morza Azowskiego pojawili się rosyjscy żołnierze razem z ciężkim sprzętem i śmigłowcami, by otworzyć na Ukrainie nowy front, rozproszyć ukraińską armię i stworzyć sytuację, w której obrona terytorium kraju stanie się niemożliwa własnymi siłami. Dziś okazało się, że Rosjanie osiągnęli swoje strategiczne cele.

Co na to Zachód? Tradycyjnie wyraża swoje zaniepokojenie. Francuzi grają trochę ostrzej, bo mówią, że obecność wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainie „jest nie do zaakceptowania”. Już widzę, jak Putinowi te słowa idą w pięty! Tak się się przestraszył, że nadal idzie w zaparte, że żadnych Rosjan na Ukrainie nie ma, a ten oddział, który został złapany przez Ukraińców, zabłądził i przez przypadek przekroczył granice.

Naprawdę, męczące staje się wytykanie przez ostatnie pół roku przywódcom Zachodu, że działają wobec Kremla zbyt miękko. Ale najwidoczniej kilkumiesięczna krucjata komentatorów, którzy niestrudzenie wskazują na nieskuteczność polityki dialogu promowaną przez Niemcy i Francję, musi trwać. Inaczej, asekuranci z Berlina, Paryża czy Rzymu gotowi są uwierzyć na słowo przywódcom tzw. separatystów, że walczący po ich stronie żołnierze armii rosyjskiej ulegli nowej modzie i swój urlop spędzają z karabinem w ręku i bazooką na ramieniu, walcząc przeciwko sąsiedniemu krajowi.

Nadal do wielu przywódców nie dociera, że troska o to, by Putin mógł wyjść z tego konfliktu z twarzą, sprawia, że oni sami okrywają się hańbą. Nie potrafią zrozumieć, że strategia nieprowokowania Putina bardziej stanowczą polityką, tylko go ośmiela, a ich miękkość bardziej prowokuje Kreml niż sprzedaż Ukrainie broni, a nawet jej bezpłatne dostawy dla ukraińskiej armii.

Kiedy świat wyraża swoje zaniepokojenie, sparaliżowany przez niespodziewaną (naprawdę tak trudno było to przewidzieć?!) inwazją na południowy-wschód Ukrainy, zbiry Putina zdobywają nowe szańce, próbując połączyć Donbas z Krymem. Zanim Zachód dojdzie do siebie, z Krymu i Naddniestrza ruszą kolejne rosyjskie oddziały, by zająć Odessę i okolice, zupełnie odcinając Ukrainę od dostępu do morza i realizując plan okupacji całej południowo-wschodniej części kraju. Zanim dotrze do przywódców Zachodu, że trzeba Putinowi wybić ten plan z głowy, rosyjski przywódca będzie odbierał paradę zwycięstwa w Odessie.